First of all, ta partówka nie niesie za sobą jakiegoś super przekazu.
To miała być miniaturka, która nagle stała się siedemnasto stronicowym tekstem, o wewnętrznych wojażach Sakury. Chciałam spasować i w końcu tego nie publikować, potem dać Ichirei, żeby zajrzała a koniec końców, mam do niej dziwne podejście i oddaję ją w stanie surowym.
Ten tekst powstał, żeby mnie nieco rozluźnić. Potrzebowałam tego. Takiego wylania z siebie czegoś strasznie prostego. Jeżeli wam to przypadnie do gustu, jako tako chociaż, to takie rzeczy mogę publikować dużo częściej. Tylko musicie mi to powiedzieć.
Także zainteresowanych zapraszam do lektury. Odmóżdżcie się ze mną. <3
Manga: Naruto
Paring: KakaSaku
Gatunek: romans, +18 (pojawia się scena łóżkowa)
Uwagi: tak jak wspomniałam, nikt mi tego nie sprawdził. Mogą pojawić się liczne błędy czy powtórzenia.
∞
That's my motherfucking words too,
just let me motherfucking love you.
~ The Weekend — Wicked Game
Od kiedy Kakashi Hatake został hokage, poświęcałam coraz więcej czasu na przesiadywanie w siedzibie. Jego towarzystwo działało naprawdę kojąco na nerwy i smutki. Od lat uczucie bezwarunkowego bezpieczeństwa, kiedy był w pobliżu, nie przemijało. Jego stoicka postawa, inteligencja i wiecznie zamyślone spojrzenie — przyglądanie się temu uspokajało na tyle, by całkowicie odseparować się od tych wszystkich, prozaicznych problemów. Cieszyłam się, że to on przejął stołek. Miałam wrażenie, że dzięki temu byliśmy nienaruszalnym imperium, pod władzą wspaniałego, szanowanego człowieka. Silnego człowieka.
Początkowo zjawiałam się tam wyłącznie po informacje na temat Sasuke. Po zakończeniu wojny miałam spore nadzieje na to, że Uchiha w końcu zrozumie, jak bardzo go kochałam. Z czasem jednak uczucia zaczęły blaknąć. Wielogodzinne rozmowy z Hinatą uświadamiały mnie w tym, że od lat stoję w miejscu, licząc na to, że ten człowiek zwróci na mnie uwagę.
Sasuke kręciło jednak inne życie. Był samotnikiem, który chciał odbić się od dna i oczyścić nazwisko. Jego wyprawy trwały długie miesiące, a kiedy wracał do wioski, wolał poświęcać czas Naruto. Co prawda, jego stosunek do mojej osoby się zmienił; był uprzejmy, nie spławiał mnie, doceniał moją pracę i siłę, ale wciąż nie traktował jako kandydatki na swoją partnerkę.
Jedyne co mi pozostało, to radość z tego, że przyjaźń chłopaków odżyła. Mogłam z niej korzystać, być bliżej, napawać się jego widokiem i wsłuchiwać w jego głos.
— To działa jak trucizna — zauważyła Hinata, kiedy siedziałyśmy w szpitalu i wypełniałyśmy papierkową robotę, o którą poprosiła nas Tsunade. — Sama robisz sobie krzywdę.
— Do czego zmierzasz? — zapytałam, zainteresowana wychylając się zza sterty pożółkłych teczek.
— Kiedy przebywasz w pobliżu Sasuke, cieszysz się tym, że jest, prawda?
Skinęłam zgodnie głową.
— I co z tego właściwie masz? — Oparła policzek na dłoni, odwracając twarz w stronę wielkiego okna. — Nic. On znika, a ty czujesz ból. Co w tym fajnego, skoro nie możesz dostać więcej?
Choć moja droga przyjaciółka, miała zaledwie tyle samo doświadczenia z miłością, co ja, miałam wrażenie, że była dużo wrażliwsza i pojętna. Prawdziwie kochała Naruto. Sercem, nie ciałem. A ja byłam zwyczajnie zaślepiona dziwnymi pobudkami, pragnieniem dotyku, pocałunków, wspólnych nocy. Za dziecka wyglądało to inaczej, lecz im starsza byłam, tym bardziej moje oczekiwania co do Sasuke, zamieniały się w zwykłe rządze.
Zdecydowałam od tego uciec.
I wtedy właśnie zaczęłam dostrzegać wokół siebie dużo więcej.
∞
Mroźny, grudniowy wieczór.
Śnieg spadał z nieba, jakby chciał zakryć sobą cały świat. Wiatr hulał głośno, uderzając o szyby domu; groźnie ostrzegał nas przed tym, że niebezpiecznie byłoby opuścić ciepłe cztery ściany.
Do Świąt Bożego Narodzenia zostało zaledwie kilka dni. Siedziałam z rodzicami w kuchni, popijając grzane wino, zrobione przez tatę. Rodzice żartowali o czymś, okazując sobie przy tym wiele uwagi i czułości.
Czasem im zazdrościłam.
— Kto odważył się wyjść na ulicę w taką śnieżycę? — mruknął ojciec, kiedy przez dom przebiegł stłumiony odgłos pukania. — Wariat jakiś!
Odchyliłam się na krześle, chcąc ujrzeć naszego gościa. Tata odsunął zasuwę i pociągnął drewniane skrzydło do siebie. Mroźne powietrze błyskawicznie wpłynęło do środka, rozwiewając moje włosy. Widząc ten płaszcz i kapelusz, oblepione białym śniegiem, od razu odczułam niepokój.
Przyszedł osobiście.
— Hokage-sama! — Kizashi wyglądał na spanikowanego. Chyba martwił się, że nasz gość usłyszał jego wcześniejsze słowa. — Proszę wejść!
Mężczyzna skinął głową i wkroczył do środka. Na propozycję ojca, by oddał mu płaszcz, odmówił. Zdjął buty i wszedł do kuchni. Powitał mamę, a jego oczy skierowały swój wzrok w moją stronę. Znałam go tak wiele lat. Czułam bijące od niego zmartwienie. Czarne jak smoła oczy zdradzały zdenerwowanie.
— Co się stało, sensei? — zapytałam, podnosząc się na nogi.
Matka westchnęła, wciąż nie mogąc przeboleć, że nie potrafiłam zwracać się do dawnego nauczyciela aktualnym tytułem.
— Przepraszam — wyszeptał, spuszczając głowę. — Wiem, że pogoda jest tragiczna, a ty wzięłaś kilka wolnych dni, Sakura. Jednak potrzebuję twojej pomocy.
— Co się dzieje? — Ściągnęłam brwi i podeszłam bliżej.
Zarumieniona od mrozu twarz, skryła się na moment pod szarymi kosmykami. Wstydził się prosić mnie o wsparcie?
— Kakashi-sensei — wyszeptałam, dotykając jego ramienia.
— Czy udasz się ze mną do Takigakure?
Nie śmiałabym mu odmówić.
∞
Na misję mieliśmy wyruszyć w większej grupie. Kakashi zabrał mnie ze sobą do siedziby i ściągnął tam sporo osób. Hinata i Naruto wyglądali na zaspanych, natomiast kapitan Yamato oraz Sai, zdawali się już wiedzieć co nieco na temat sprawy.
— Na kogo czekamy? — zapytałam, kiedy Hatake opadł na swój fotel.
Przyjrzałam się jego profilowi. Sensei w ogóle się nie starzał. Bywały dni, kiedy jego skóra jawnie dawała znać o zmęczeniu organizmu, jednak na twarzy nie zawitała jeszcze żadna zmarszczka. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego tak przystojny i dojrzały mężczyzna, nie mógł znaleźć sobie partnerki.
— Na Kibę i Sasuke.
Przyznam, że opanował mnie chłód. Czy była to wina temperatury, panującej na zewnątrz? Bynajmniej. To uczucie dochodziło z wewnątrz. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio udałam się na misję z Sasuke. Nieszczególnie kręciła mnie ta idea, zwłaszcza, że moja terapia trwała już jakiś czas. Unikałam go od kilku miesięcy, z zadowoleniem dochodząc do wielu wniosków.
Skutecznie leczyłam się z Sasuke.
W przeciągu kolejnych kilku minut, gabinet wypełnił się obecnością Uchihy, a także Inuzuki i Akamaru. Kakashi pokrótce opowiedział nam o wydarzeniach, jakie wystąpiły w Takigakure. Ktoś mordował tamtejszych mieszkańców, a zebrane dowody wskazywały udział ninja z Konoha.
— To trochę straszne — wyszeptała Hinata, kiedy wyszłyśmy na korytarz. — Ciekawe, czy mamy tutaj zdrajców czy może to jakaś próba uwikłania naszej wioski w spisek.
— Sama nie wiem — odparłam, podchodząc do okna. Miałam wrażenie, że śnieżyca się nasilała. — Coś naprawdę musi być na rzeczy, skoro Kakashi-sensei chce wyruszyć tam osobiście.
— To mój obowiązek.
Słysząc głos Hatake, gwałtownie się odwróciłam. Stał w progu gabinetu, a chłopcy za nim poczynali ostatnie przygotowania. Wpatrywał się we mnie z nienaturalnym dla sytuacji spokojem.
— Reprezentuję Wioskę Liścia — dodał, podchodząc bliżej. — Jeżeli się tam wybiorę, będą mieli pewność, że nic nie kombinujemy. To będzie o nas dobrze świadczyć.
— Jak zawsze, myślisz o wszystkim, sensei.
Uśmiechnęłam się do niego. Duża dłoń opadła na moją głowę i lekko zmierzwiła włosy. Uwielbiałam gdy to robił.
∞
Im bliżej Wioski Ukrytej w Wodospadzie byliśmy, tym gorzej się czułam.
Mróz i oblepiający mnie śnieg, w którym brodziłam nogami aż po kolana, wystarczająco mnie wymroziły. Jednak zmniejszający się dystans od miejsca docelowego, ochładzał atmosferę jeszcze bardziej.
— Dajesz radę? — Kiba podszedł bliżej mnie.
— Tak — odpowiedziałam, mrużąc powieki. — Zdarzało mi się przebywać w gorszych warunkach.
— Gdybyś chciała odsapnąć, mów. — Inuzuka pogroził mi palcem. — Poniosę cię trochę.
Uwielbiałam Kibę, który razem z Naruto traktował mnie jak młodszą siostrę. Pożartowałam z nim chwilę, dopóki nie zorientowałam się, że Kakashi spogląda na mnie przez ramię. Miałam wrażenie, że gryzło go poczucie winy, za wyciągnięcie nas z domów w taką pogodę.
Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, chcąc rozbić ten smutek.
Chyba mi się udało.
Kiedy tylko znaleźliśmy się na terenie Takigakure, napotkaliśmy pierwsze problemy. Straż graniczna nie była przyjaźnie nastawiona. Chłopcy skryli mnie i Hinatę za swoimi plecami, a sami podjęli się pokojowych rozmów, wyjaśniając, skąd się tam wzięliśmy. Nie chcieli nas przepuścić, dopóki nie zjawił się Shibuki. Lider zabrał nas ze sobą do swojego chaty, gdzie jego żona powitała nas dużo cieplej i zaproponowała gorącą herbatę.
Usiadłam przed kominkiem, w którym wesoło tańczyły płomienie i zawiesiłam na nich wzrok. Byłam straszliwie zmęczona. Marzyła mi się krótka drzemka pod grubą pierzyną i cisza, niezmącona niczyją obecnością.
— Nie jest dobrze, Kakashi. — Hizen nawet nie kwapił się do tego, by zwracać się do niego po tytule. Hatake jednak to nie przeszkadzało. — Ja doskonale wiem, że Konoha nie knułaby przeciwko nam. Ale albo macie jakieś szczury na pokładzie, albo ktoś zwyczajnie próbuje was wrobić.
Nasz drogi Hokage, oparł łokcie o drewniany stół, a z dłoni stworzył daszek. Przytknął go do czoła i przymknął powieki, zastanawiając się głęboko nad całą sytuacją.
— Co mogę zrobić, by twój lud nieco spuścił z tonu? — zapytał nagle, patrząc na lidera Wioski Wodospadu. — Oczywiście, prócz uchwycenia tych gnoi.
Przez głos Kakashiego przebijało się zdenerwowanie. Sytuacja nie była patowa, jednak miała duży wpływ na imię naszej wioski, a to stwarzało zagrożenie sankcjami, jakie władca Kraju Ognia mógł na nas nałożyć.
— Myślę, że warto byłoby, gdybyś spotkał się z mieszkańcami i jako Hokage, nieco ich uspokoił.
Hatake przystał na tę propozycję. Nim jednak miało dojść wystąpienia przed cywilami, rozdzieliliśmy się, by przeczesać jak najwięcej zakamarków wioski. Yamato założył, że coś mogło rzucić nam się w oczy.
Niestety, po czterech godzinach krążenia po zaludnionym dziedzińcu, niczego się wypatrzyłam. Za to rosła presja, wywierana na mnie przez coraz większą ilość osób. Przyglądali się, wytykali palcami, zbijali w kupki. Miałam ochotę ich trochę przytemperować, ale jeden z rozkazów traktował o tym, że mamy bezwzględny zakaz wchodzenia w jakiekolwiek interakcje z cywilami, dopóki Kakashi nie stanie przed nimi i nie uspokoi ich swoją gadką.
— Mam dość — szepnęłam, zatrzymując się.
Spojrzałam w szare niebo. Choć śnieżyca nieco się uspokoiła, mróz nie ustępował. Modliłam się, by sensei pozwolił nam zostać w Takigakure na tę jedną noc. Pragnęłam w końcu porządnie się zagrzać, zjeść coś dobrego i odespać podróż.
Dochodziła szesnasta. Wiedząc, że i tak nic więcej nie wskóram, ruszyłam w stronę domu Hisena, gdzie mieliśmy się zebrać. Nie uszłam jednak zbyt daleko; na drodze pojawiło się dwóch, rosłych mężczyzn, a ja od razu wiedziałam, co się święci.
— Jesteś jedną z nich, co? — warknął łysy grubasek, którego objętość nie pozwalała luźno skrzyżować rąk na opasłych piersiach.
Były większe niż moje, o zgrozo.
— No pewnie, że tak — zawtórował mu drugi, niewiele chudszy od kolegi. Różnił ich wiek; pierwszy wyglądał na młodego mężczyznę, zaś towarzysz ewidentnie był w podeszłym wieku. — To Konoha. Zawsze czegoś narobią, a potem odstawiają teatrzyk, żeby się wybielić.
— Przepraszam, ale nie mam czasu wdawać się z panami w dyskusję. — Westchnęłam i chciałam ich wyminąć, jednak ta potyczka nie miała się tak szybko skończyć.
— Czekaj, czekaj! — Tłuścioch złapał mnie za ramię i mocno szarpnął. Straciłam równowagę i wpadłam tyłkiem w sporą zaspę. — Nie tak szybko.
— Skoro wy możecie zabijać naszych, to my możemy wziąć odwet, prawda?
Zacisnęłam zęby. Mogłam ich powalić w chwilę, ale zdawałam sobie sprawę, że jakakolwiek agresywna zagrywka z naszej strony, mogła pogłębić konflikt i dołożyć tym wszystkim ludziom pewności, że jesteśmy wrogami.
— Śliczna buźka — rzekł starzec, sięgają do paska. Wyciągnął z kabury nóż myśliwski i obrócił go w ręku. — Może kiedy stracisz głowę, twoi przyjaciele zrozumieją, że też potrafimy zabijać niewinnych.
Nie chciało mi się wierzyć, że mieli zamiar dokonać egzekucji w biały dzień. Kiedy wziął pierwszy zamach, odskoczyłam kawałek dalej. Poderwałam się i rozejrzałam; żaden z moich przyjaciół nie kręcił się w pobliżu.
Gapie zebrali się wokół nas i nie wyglądali, jakby chcieli powstrzymać moich oponentów. Wszyscy pragnęli zemsty, w końcu odebrano członków ich rodzin, przyjaciół. Nikt nie patrzył przychylnie na zabójcę, nawet tego domniemanego. Skoro znaleźli kozła ofiarnego, którego dodatkowo pogrążały jakieś dowody — nie szukali dla niego usprawiedliwienia.
Spięłam wszystkie mięśnie. Rozkazy rozkazami, ale nie mogłam tak zwyczajnie dać się zabić!
— Wasz osąd jest mylny! — krzyknęłam, prostując się. Uderzyłam pięścią w lewą pierś. — Konoha nigdy nie skrzywdziłaby niewinnych ludzi! Już zapomnieliście, ile dla was zrobiliśmy podczas wojny?
Nie chcieli mnie słuchać. Młody tłuścioch natarł na mnie, nie pozostawiając wyboru. Musiałam się bronić. Odbiłam kilka ciosów, zaciskając zęby. Bałam się, że nasza pokojowa misja zamieni się w piekło.
— Proszę — warknęłam, zderzając nóż staruszka z kunai, dzierżonym w dłoni. — Wysłuchajcie nas!
Zero wyrozumiałości. Sytuacja zaczynała stawać się niebezpieczna. Byłam wyczerpana po całonocnym marszu. Zmarznięta, głodna i śpiąca. Nic nie działało na moją korzyść, nie mówiąc już o koncentracji.
Mężczyzna mnie odepchnął. Zatoczyłam się, coraz ciężej oddychając, a oni mieli zamiar to wykorzystać. Ruszyli w moją stronę, a ja jedynie skrzyżowałam ramiona przed twarzą, gotowa na przyjęcie ciosów.
— Nie dotykaj jej.
Ktoś chwycił mnie za ramię i mocno pociągnął w bok. Kiedy otworzyłam oczy dostrzegłam stojącego przed sobą Kakashiego. Jedną dłonią trzymał mocno moją rękę, a drugą zablokował cios młodszego mężczyzny. Starzec natomiast został powstrzymany przez Sasuke.
Po chwili, pomiędzy cywilami, dostrzegłam resztę zespołu. Oddychałam ciężko, zupełnie zdezorientowana. Napotkałam jedynie wzrok Hatake, który spoglądał na mnie kontrolnie.
— Wszystko w porządku — sapnęłam.
Odwrócił głowę przodem do szkodników i mocno przyciągnął mnie do swoich pleców, wciąż trzymając za rękę. Uderzyłam czołem o mokry płaszcz i zamknęłam powieki.
Bezpieczna.
— To trochę niegrzeczne. — Głos Kakashiego przebiegł echem przez dziedziniec, podczas gdy wszyscy wokół milczeli. — Przybyliśmy tu po to, by wam pomóc. A wy plujecie nam w twarz.
Znowu biło od niego zdenerwowanie. Sensei okazywał gniew w sytuacjach kryzysowych, a te zdarzały się naprawdę rzadko.
— Jeżeli jeszcze raz spróbujecie podnieść rękę na moich ludzi, Kraj Ognia uzna to jako wypowiedzenie wojny — wymamrotał, zaciskając mocniej palce na moim nadgarstku.
Shibuki Hisen wybiegł z tłumu i zaczął wrzeszczeć na parkę grubasów, którzy wciąż posyłali nam nieprzychylne spojrzenia. Zmusił ich do ukłonów i przeprosin, a sam ogłosił, by wszyscy zostali na swoich miejscach, ponieważ Hokage miał im coś do przekazania.
— Sensei — wyszeptałam, kiedy Kakashi rozglądał się wokół. Popatrzył na mnie z góry. — Już…
— Co? — Ściągnął zabawnie brwi.
— Już możesz mnie puścić.
Powstrzymywałam uśmiech. Popatrzył na swoją dłoń. Miałam wrażenie, że zbyt długo myślał.
— Tak…
Delikatnie rozluźnił palce, aż w końcu zabrał rękę. Znowu popatrzył mi w oczy.
— Nie odchodź ode mnie — wyszeptał.
Nie śmiałabym mu się sprzeciwić.
∞
Mrok szybko spowił okolicę. Szłam bardzo wolno, brakowało mi już sił. Wpatrywałam się w szerokie plecy Hokage, który kroczył przede mną.
Po jego przemowie, ludzie nabrali więcej zaufania wobec nas. Poprzysiągł, że znajdziemy szkodników odpowiedzialnych za morderstwa i zapłacą za to najwyższą cenę. Naruto, Hinata, Kiba i Sasuke pozostali w Takigakure pod czujnym okiem Yamato, biorąc na barki swoje zadanie.
Kakashi nie mógł pozostać na miejscu; jego obowiązkiem było pilnowanie Konohy. Z jakiegoś powodu, na swojego towarzysza wybrał właśnie mnie. Nie sprecyzował powodów tej decyzji. Zwyczajnie kazał mi wracać.
Kiedy przekroczyliśmy granicę Kraju Ognia, byłam u kresu.
— Już niedaleko — wyszeptał, czekając, aż zrównam z nim krok. — Jeżeli nie dajesz sobie rady, mogę wziąć cię na plecy.
— Zabawne — prychnęłam, pocierając dłonie. — Tak jakbym słyszała coś takiego rano.
Odwrócił głowę. Patrzył hardo przed siebie; byłam pewna, że w jakiś sposób go speszyłam.
— Sensei, jesteś teraz Kage — wymamrotałam, uderzając zaczepnie barkiem w jego ramię. — To ja powinnam cię nieść.
— Nie wygłupiaj się. — Westchnął, skupiając wzrok na majaczącej w oddali bramie jakiejś wioski. — Nasza relacja się nie zmieniła. Byłaś moją podopieczną przez tak wiele lat. Nie chciałbym, aby ten tytuł nas od siebie oddalił.
Coś ciepłego i przyjemnego rozeszło się po moim ciele. Uczucie bliskie szczerego szczęścia i dziwnej satysfakcji. Poczułam się potrzebna. Potrzebna jemu. Kakashiemu. Nie jako prawa ręka, jako pionek w wielkiej armii. Nabrałam wrażenia, że moje poczucie bezpieczeństwa, które tak bardzo przy nim narastało, miało inne źródło, niż wewnętrzne odczucia. Ono powstawało, ponieważ byłam kimś, o kogo Kakashi chciał się troszczyć.
Weszliśmy do wynajętego pokoju. Przewiesiłam nasze mokre płaszcze przez krzesła, które ustawiliśmy przy grzejniku. Hatake wysłał mnie pod prysznic, a sam poszedł się nieco rozejrzeć.
Kiedy zmarznięte ciało zaczęło nieco odpuszczać, a gorąca woda przyprawiała o przyjemne dreszcze, całkowicie się rozluźniłam. Jedyne rzeczy, potrzebne mi w tamtej chwili do szczęścia, były tak blisko. Jedzenie, czarka sake i łóżko. Choć miałam ochotę spędzić w kabinie całe życie, szybko się wyszorowałam i opuściłam łazienkę. Otuliłam się puchatym szlafrokiem i opadłam na materac, oczekując swojego towarzysza.
— Jakie mamy plany? — zapytałam, kiedy Kakashi wrócił.
Zaczęłam się zastanawiać nad sytuacją. Niejednokrotnie spaliśmy razem w jednym pomieszczeniu, ale zazwyczaj nie byliśmy sami. W wyposażeniu naszego pokoju znajdował się piękny, zdobiony parawan, którym mogliśmy się od siebie oddzielić, ale to wciąż nie zmieniało faktu…
— Wezmę szybki prysznic i pójdziemy coś zjeść. W porządku?
Odgarnęłam włosy z twarzy. Przyglądałam się z ukosa temu, jak ściągał z siebie bluzę. Zrobiło mi się nienaturalnie gorąco.
— A czy pozwolimy sobie na symboliczną czarkę sake? — Wyszczerzyłam głupkowato zęby.
— Z chęcią.
Posłał mi ciepły uśmiech i zniknął w łazience. Kiedy tylko usłyszałam lejącą się wodę, przewróciłam ciało na plecy. Co bym zrobiła, gdyby to Sasuke znajdował się tu ze mną? Nagle zorientowałam się, że w przez całą misję, praktycznie w ogóle nie zwracałam uwagi na Uchihę. Przecież był obok. Tak blisko. Na wyciągnięcie ręki… A ja?
— Mój Boże… — Skryłam twarz w dłoniach.
A ja myślałam jedynie o swoim dawnym nauczycielu.
Szliśmy korytarzem, w stronę hotelowego baru. Kakashi pochylał lekko głowę, otuloną kapturem szlafroka, by nie rzucać się w oczy. Moim zdaniem wystarczyło, że zdjął maskę, która była dla niego nad wyraz charakterystyczna. Tam wszyscy wyglądali tak samo, owinięci białym, puchatym materiałem.
Zaskoczyło mnie to, jak swobodnie się przy mnie czuł. Zastanawiałam się, od kiedy tak się działo. Szybko zrozumiałam, że ta nieświadomość była kolejnym skutkiem zaślepienia Uchihą.
Usiedliśmy na poduszkach, ramię w ramię. Skryci w słabo oświetlonej części pomieszczenia, mogliśmy obserwować niewielki podest, na którym prezentowała się jakaś wokalistka.
Kiedy przyszło zamawiać nam jedzenie, wykazaliśmy się całkowitym dnem oryginalności. Chcieliśmy zadowolić nasze brzuszki czymkolwiek, więc padło na najzwyklejsze onigiri. Alkohol podano nam dużo szybciej i bez większych oporów przystąpiliśmy do degustacji. Puste żołądki nie miały nad nami litości i zanim doniesiono nam jedzenie, symboliczna czarka sake zamieniła się w pół butelki.
Kakashi próbował utrzymywać fason, jednak jego błyszczące spojrzenie i lekkie rumieńce, zdradzały to, że powoli się upijał. Otwarcie opowiadał o wydarzeniach z przeszłości, a także śmiał się z nieudolności mojej czy Naruto. Nie pozostawałam mu winna i z nadzwyczajną lekkością wypominałam jego występki.
— Sakura — zagrzmiał, nieoczekiwanie poważniejąc. — Sa pewne granice. Pamiętaj, że jestem teraz Hokage. Nie możesz tak zwyczajnie ze mnie drwić.
Parsknęłam głośno i wepchnęłam do buzi ryżową kulkę.
— Dobrze sensei — wybełkotałam, chichocząc.
Odwróciłam wzrok w stronę sceny, kiedy spokojna melodia idealnie komponowała się z przytulnym nastrojem i delikatnym głosem śpiewaczki. Skupiłam na niej wzrok, nad którym coraz słabiej panowałam. Dopóty, dopóki nie poczułam na twarzy gorącego dotyku.
Cofnęłam się lekko zlękniona, patrząc na zawieszoną w powietrzu dłoń Kakashiego. Miał lekko przechyloną głowę i wpatrywał się w moje oczy, z delikatnym uśmiechem.
— Masz ryż na policzku — mruknął, nie poddając się.
Powiodłam spojrzeniem za jego palcami. Kciukiem zgarnął z mojej rozgrzanej skóry małe, zagubione ziarenko i zmrużył powieki.
— Dziękuję — szepnęłam, chowając głowę pomiędzy barkami.
Co to było za uczucie? Dlaczego moje serce zaczęło walić jak szalone?
Kiedy myślałam, że jestem już na najlepszej drodze do utraty panowania nad sobą, Hatake ściągnął językiem ryż ze swojej opuszki. Ruchy jego szczęki sprawiły, że w moim podbrzuszu coś się zagotowało.
Chwycił w palce czarkę i przysunął ją do ust, opierając łokieć o stolik. Nie wypił jednak jej zawartości, a delikatnie odwrócił głowę w moim kierunku. Patrzył na mnie spod półprzymkniętych powiek. Było mi tak cholernie gorąco, że chciałam rozebrać się do naga.
— Ostatni — wyszeptał, wskazując brodą na moje naczynie — i idziemy spać.
Pokiwałam mechanicznie głową i błyskawicznie wlałam w siebie napój.
Dotrzymał słowa; odstawił czarkę na blat i podniósł się na nogi. Mnie już nie było tak łatwo. Zmęczenie połączone z alkoholem odebrało mi panowanie nad kończynami. Jakoś jednak wstałam i ruszyłam za mężczyzną, dreptając powoli.
Nie wiedzieć czemu, uderzyło we mnie wspomnienie z popołudnia, kiedy uratował mi skórę przed dwójką mściwych tłuścioszków. Popatrzyłam na swoje przedramię, mając wrażenie, że znowu czuję ciepło jego dłoni. A może tego w tamtej chwili chciałam.
— Senseiii — zawyłam, rozpościerając ramiona.
Opadłam na jego plecy, obejmując go w pasie. Zaskoczony zatrzymał się w miejscu; podniósł wysoko ramię i zerknął spod niego na mnie. Oczekiwałam złości, zdziwienia… czegokolwiek, co odwiodłoby mnie od taki głupot. Ale Kakashi wpatrywał się we mnie ze spokojem.
— Może jednak cię poniosę… — mruknął, odwracając głowę.
Zaskoczona pisnęłam, kiedy złapał mnie pod kolanami. Schowałam twarz w szarych włosach, czując, jak czerwienieję. Kiedy jego dłonie dotykały mojej nagiej skóry, walczyłam ze spazmatycznymi dreszczami. Bałam się, że to wyczuje. Jego zapach dodatkowo wzmagał te wszystkie uczucia.
— Jak to jest być władcą? — wymamrotałam, kiedy zaczął powoli wspinać się po schodach.
— Uciążliwa rzecz — odparł po namyśle. — Wszyscy czegoś od ciebie chcą, wręcz wymagają. I te cholerne papierzyska…
— To cena, za posiadanie nas wszystkich w garści.
— Ciebie też?
Byłam pewna, że w tym pytaniu skryło się jakieś drugie dno, ale spowolnione myślenie nie prędko podsunęło mi rozwiązanie.
— Mnie… — szepnęłam, przymykając powieki. — Chyba nie jest do tego potrzebny tytuł Kage.
Zastanawiało mnie, jaką mógł mieć minę. Co mógł poczuć? Czy w ogóle czuł się tak dziwnie, jak czułam się ja? Bałam się samej siebie. Bałam się, że mój drogi sensei mnie znienawidzi.
Wszedł do pokoju. Słabe światło lampki, którą pozostawiliśmy włączoną, oblewało blade ściany pokoju. Oczekiwałam momentu, kiedy położy mnie na łóżku, szepnie dobranoc, Sakura, i pójdzie na swój materac.
On jednak zatrzymał się w centrum pomieszczenia i nic nie robił. Może dostrzegł wroga, którego ja nie miałam szansy wyczuć? Może dopiero teraz zrozumiał, jakie głupoty wygadywaliśmy w barze? A może zwyczajnie zorientował się, że jego dawna podopieczna oszalała.
Delikatnie opuścił mnie w dół. Spięłam się, chcąc utrzymać pion i nie runąć na podłogę. Kiedy już stałam o własnych siłach, odgarnęłam włosy w tył i spostrzegłam, że Kakashi stoi tuż przede mną i uważnie mi się przygląda.
Spoglądałam w jego ciemne oczy, chcąc odnaleźć w nich jakiekolwiek znaki. Zrozumieć, choć troszeczkę, jakie myśli krążyły po głowie mężczyzny. Jego spokojny oddech lekko owiewał mi twarz.
— Sensei — wyszeptałam i przechyliłam się do przodu.
Wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową, zamykając oczy. Nie oczekiwałam żadnej reakcji. Chciałam jedynie znowu poczuć to przyjemne ciepło.
— Tylko chwilę — dodałam, zaciskając palce na jego szlafroku. — Krótki moment.
Nie spodziewałam się, że w ogóle mnie dotknie. A on? Wcisnął nos w czubek mojej głowy. Jego wielkie dłonie przesuwały się po moich plecach, przyjemnie je gładząc. Czułam pod skronią, jak łomotało mu serce. Puchaty materiał nie był w stanie dłużej hamować temperatury jego ciała.
Przysięgam, mogłabym tak trwać wiecznie. Byłam zawieszona w jakimś innym świecie, gdzie przyjemność odczuwało się sto razy bardziej. Zrozumiałam jednak, jak głupio postępowałam. Wprowadzałam go w straszne zakłopotanie, bo nie mogłam poradzić sobie z własnymi uczuciami. Chciałam się odsunąć, ale sprawy nabrały nieoczekiwanego obrotu.
Męskie dłonie przesunęły się wzdłuż kręgosłupa, do samego karku, a potem rozjechały na boki, otulając moją szyję. Zmusił mnie do tego, bym na niego spojrzała. W głowie miałam tysiące randomowych myśli, których nie byłam w stanie wykrztusić. Zaczęłam drżeć, kiedy docierał do mnie sens tej sytuacji.
Nic nie powiedział. Gorące wargi mężczyzny dotknęły czule moich. Pierwszy raz, drugi, trzeci. Muskał je lekko, kciukami pocierając policzki swojej ofiary. Tak bardzo chciałam rozchylić usta, aż ściskało mnie w gardle. Jednocześnie pragnęłam się całkowicie poddać i dać poprowadzić.
Kiedy jego dłoń przesunęła się z szyi na kark, a druga spłynęła po piersi na bok, westchnęłam cicho. Otrzymałam natychmiastową reakcję; wpił się we mnie gwałtowniej, rozchylając usta. Kiedy gorący język wsunął się pomiędzy wargi i dotknął mojego, nogi ugięły się pode mną natychmiastowo. Chwycił mnie mocniej, pogłębiając kolejne pocałunki. Nie potrafiłam powstrzymać się przed cichymi pomrukami.
Sięgnął do paska szlafroka. Kiedy poczułam, jak się rozluźnia, dotarło do mnie, co miało zajść tej nocy. Wypuściłam nosem powietrze, kiedy jego palce dotknęły mojego nagiego brzucha. Sunął nimi po rozgrzanej, wrażliwej skórze. W myślach błagałam, by nie przestawał.
Zrobiłam nieśmiały krok w przód. Potem kolejny i następny, lekko kierując go w stronę łóżka. Usiadł na nim i wciągnął mnie na kolana, zsuwając z ramion puchaty materiał, który spadł na ziemię.
Byłam naga. Sensei wpatrywał się w moją twarz, błądząc rękoma po plecach, bokach i udach. To milczenie mnie przerażało. W końcu zaczął całować szyję. Raz po raz chwytał w zęby fragment skóry, ciesząc się z moich westchnień i pomruków.
— Sensei — wyszeptałam, odchylając do tyłu głowę. Przysunął mnie mocniej do siebie; czułam jak bardzo był podniecony. — Czy na pewno tak można?
— Kocham cię, Sakura — odparł, pieszcząc gorącym oddechem moją skórę. — A ty pragniesz mojej bliskości… Czy tak nie jest w porządku?
Porażona tym wyznaniem zapragnęłam patrzeć w jego oczy. Jak na złość były zamknięte, kiedy muskał nosem obojczyk.
— Jesteś piękną, wspaniałą kobietą — kontynuował lekko, jakby od dłuższego czasu to w sobie skrywał. — Przestałem sobie z tym radzić. Już dawno temu.
Projekcje z przeszłości przygnały do mnie jak na zawołanie. Kiedy nasza ostateczną walka z Kaguya chyliła się ku końcowi, a Sasuke po raz kolejny dał mi do zrozumienia, jak bezwartościowa jestem, pogrążylam się w rozpaczy. Wypadłam z pamięci to zmartwione spojrzenie Kakashiego. To, jak krzyczał na Uchihę, jak tulił mnie do siebie, jak dotykał mojego policzka, kiedy traciłam przytomność.
— Jesteś wszystkim, o co pragnę walczyć. Wszystkim, czego chcę chronić — szeptał coraz pewniej. — To może jedyna okazja, by mieć cię tak blisko, Sakura. Nie chcę nigdy żałować, że te niewypowiedziane myśli wpłynęły na utratę tak ważnej dla mnie osoby.
Zorientowałam się w końcu, że takie same uczucia dręczyły mnie. Kakashi od dawna stawał się dla mnie coraz ważniejszy. Bardziej istotny niż opiekun, przyjaciel. Jego obecność, bliskość, głos, zapach… wszystko to stało się potrzebne jak tlen. Żałowałam tylko, że te wszystkie lata udręczania się nad Sasuke, tak bardzo uniemożliwiały mi to szczęście.
— Nie przestawaj — wyszeptałam, wplatając palce w jego włosy. — Spraw, bym była twoja na wyłączność, sensei.
Mokre pocałunki schodziły coraz niżej. Masował delikatnie moje piersi, kciukami drażniąc sutki. Całował wyśmienicie dobrze, z pasją i miłością, o której mówił.
Rozwiązałam pasek jego szlafroka i zsunęłam go z mężczyzny. Ujęłam w dłonie penisa, by delikatnie pieścić go dłońmi. Zaciskał zęby, wzdychał cicho i co jakiś czas powtarzał słodko moje imię, oplatając silnymi rękoma drobne ciało.
Ułożył mnie na łóżku, patrząc głęboko w oczy. Ciemne tęczówki iskrzyły się od pożądania. Zarzuciłam ramiona na jego szyję, mocno oplatając nogami biodra. Wsuwał się delikatnie, oczekując, że będę coraz głośniejsza. Błagałam, by przyspieszył, ale on tylko całował moje czoło i drażnił się, czerpiąc satysfakcję z tego, że miał nade mną kompletną przewagę.
Obróciliśmy się w końcu; siedząc na nim czułam, jak głęboko mnie wypełniał. Trzymał dłonie na moich biodrach, a kiedy zaczynałam się kołysać, odchylił do tyłu głowę. Tym razem, mimo jego wyraźnych protestów, mogłam przyspieszać, kiedy tylko chciałam, rozkoszując się widokiem swojej ofiary. Wzdychałam coraz głośniej, opierając się o jego uda, kiedy kciukiem drażnił łechtaczkę.
Miałam wrażenie, że ogarnia mnie obłęd. Ta nieopisana przyjemność i jego zaangażowanie. Pragnienie siebie nawzajem i czułość, jaką mogliśmy sobie okazywać. Czy ktokolwiek, kiedykolwiek mógł mi podarować tyle, co mój drogi nauczyciel? Opiekę, bezpieczeństwo, miłość.
Czemu tak wiele lat byłam ślepia, sensei?
Sensei…
— Kakashi…
Wstrzymał oddech, wbijając we mnie spojrzenie szaleńca. Gwałtownie unósił się do siadu.
— Powtórz to, błagam…
Wyszeptał, chwytając mnie za pośladki. Podrzucił moje ciało, by móc uklęknąć na materacu. Owinęłam nogami jego biodra i bujałam się lekko, czując, że próbuje zgrać ze mną swój rytm.
— Kakashi… — jęknęłam, zaraz po tym głośno wzdychając.
Wtulił twarz w moją szyję. Zacisnął zęby na skórze, kiedy bez opamiętania zaczęliśmy zbliżać się do końca. Wbijałam paznokcie w jego plecy, kiedy pierwsze fale dreszczy zaczęły opanowywać nasze ciała.
Nasze stęki odbijały się od ścian i jeszcze bardziej nas nakręcały. Byłam pewna, że nasze wyczyny słyszał cały hotel, ale to nie miało już znaczenia. Ten niebywale przyjemny skurcz dopadł mnie tak nagle, że skowyt, który wydobył się z mojego gardła, obudziłby zmarłych.
Kiedy oderwał się od mojej skóry, miałam wrażenie, że po szyi spływa mi krew. Światło lampki odbijało się w jego spragnionych oczach, kiedy wpatrywał się we mnie, głośno dysząc.
Opadliśmy na materac. Wbijałam wzrok w sufit, wciąż nie wierząc w to, co miało miejsce. Odwróciłam głowę w kierunku mężczyzny. Obserwował mnie uważnie, kiedy jego klatka wciąż gwałtownie się unosiła od szaleńczych wdechów.
— Już mi nie uciekniesz — wyszeptał i uniósł się lekko, pochylając nade mną. — W końcu jesteś moja.
— Mój ojciec tego nie przeżyje — zażartowałam, zamykając powieki.
Pocałował mnie, uśmiechając się.
— Może niech na razie zostanie to naszą tajemnicą… — mruknął, co chwilę muskając moje wargi. — W swoim czasie przyjdę prosić go o błogosławieństwo dla nas.
— Kakashi — wydusiłam z siebie, oszołomiona tą szczerością.
Nic więcej już nie mogłam powiedzieć.
Skutecznie mi to uniemożliwiał.
∞
Od kiedy Kakashi Hatake został hokage, poświęcałam coraz więcej czasu na przesiadywanie w siedzibie. Marnowaliśmy go wspólnie na tajemnicze spotkania i bezsensowne rozmowy. Na uśmiechy, gorące pocałunki i snucie planów na przyszłość. Na bycie ze sobą i zwyczajne szczęście.
Z daleka od zmartwień i dawnych błędów.
— Jak czuję się twój tata? — zapytał zaraz po tym, kiedy posadził mnie na biurku i zaczął całować szyję.
— Dochodzi do siebie — odparłam, dotykając jego silnych ramion. — Myślę, że z tego wyjdzie. W końcu nie codziennie Hokage przychodzi do naszego domu i prosi o rękę jego córki.
— Trochę mnie speszył, kiedy pogratulował mi poczucia humoru — przyznał markotnie, opierając czoło o moją głowę. Westchnął ciężko i zamknął powieki. — Myślałem, że to z braku sympatii…
— Zwyczajnie ci nie uwierzył!
— Hokage-samaaaa! — Stłumiony głos Shikamaru, dobiegający zza drzwi, już któryś raz wypełnił gabinet. — Proszę! To naprawdę ważne!
— Jesteśmy zajęci! — huknął Hatake, wsuwając dłoń pod moją bluzkę.
— Ale Naruto wysadził w powietrze pół wioski! Rozwścieczony tłum zmierza w naszym kierunku, żądając wyjaśnień i zwrotów kosztów!
— Zajmij się tym! Wiem, że sobie poradzisz!
— Jakie to uciążliwe!
Kakashi zaśmiał się głośno, ale stłumił ów rechot, kiedy do niego przylgnęłam. Wtuliłam policzek w jego pierś, plącząc dłonie na plecach mężczyzny.
— Jesteś taki ciepły… — wyszeptałam.
To ciepło nigdy nie przestanie kojarzyć mi się z tamtą nocą. Wtedy zrozumiałam, jak bardzo jest mi potrzebne.
Ucałował moje czoło i zmusił do tego, bym popatrzyła mu w oczy.
— Chodź — szepnął i pomógł mi zejść na ziemię. — Ja uspokoję tłum, a ty znajdź Naruto i go przyprowadź. Jedynie ciebie boi się na tyle, by się poddać.
— Już się robi — wyszeptałam, muskając delikatnie jego usta — sensei.
Od Mayako: lol.
Nie mam nic do powiedzenia. Napisałam to w jeden wieczór. xD
Wiecie, że KakaSaku to moje OTP, jeżeli chodzi o Naruto. Od gimnazjum tak uważałam, więc lubię do tego wracać. W ogóle, to miała być miniaturka na trzy strony, c’nie? Jak zawsze nie pykło.
No, a skoro się rozładowałam, mogę wracać do drugiej części Gruvii, gdzie czas rozpętać piekło. <3
W ogóle, to pisząc to, zrozumiałam, że nigdy nie napiszę prawdziwego erotyka. Mam blokadę. Boję się, że kiedy opiszę bardziej intymne/odważne sceny, zostanę uznana za jakiegoś zwyrola. XDD Chyba, że jawnie dacie mi do zrozumienia, że tego chcecie. Ale wtedy nie odpowiadam za wasze zgorszenie. ;-;
Elówka, idę grabić liście. XD
Uwielbiałam [przecinek] gdy to robił.
OdpowiedzUsuńUwielbiałam Kibę, który razem z Naruto traktował mnie [przecinek] jak młodszą siostrę.
Pożartowałam z nim chwilę, dopóki nie zorientowałam się, że Kakashi spogląda na mnie przez ramię. Miałam wrażenie, że gryzło go poczucie winy, za wyciągnięcie nas z domów w taką pogodę. [powtarza się “że”]
Nasz drogi Hokage, oparł łokcie o drewniany stół [wyrzuć ten przecinek]
— Myślę, że warto byłoby, gdybyś spotkał się z mieszkańcami i [przecinek] jako Hokage, nieco ich uspokoił.
— Sakura — zagrzmiał, nieoczekiwanie poważniejąc. — Sa [sĄ] pewne granice. Pamiętaj, że jestem teraz Hokage. Nie możesz tak zwyczajnie ze mnie drwić.
Nie pozostawałam mu winna i [dałabym tu przecinek jako takie wtrącenie] z nadzwyczajną lekkością [i wtedy tutaj też przecinek] wypominałam jego występki.
— To cena [ten przecinek mi nie pasi xD], za posiadanie nas wszystkich w garści.
A może zwyczajnie zorientował się, że jego dawna podopieczna oszalała. [?]
Jego obecność, bliskość, głos, zapach… wszystko to stało się potrzebne [przecinek] jak tlen.
No dobra, byłam jednaką tą SUKĄ i wytknąłam ci błędy. xDDD Ale dobra, lubię tą partówkę, jest taka urocza i jednocześnie szybka, trochę chaotyczna, a to moje ukochane klimaty, także WIELKI PLUSIK. No i ten erotyk; podobało mi się, że cały czas opisywałaś wewnętrzne rozterki Sakury, jej powolne zbliżanie się do Kakashiego i wniosku, że chyba go kocha, a kiedy przyszedł czas na seks oparłaś się tylko na fizycznych doznaniach. Nie wyczułam tam żadnych uniesień, opisów, jak to czuje się niesamowicie kochana, oddana i w ogóle. Fakt, padło kilka takowych zdań, ale powtarzam, było ich kilka. xD
Nie czułabym się zgorszona, gdybyś pisała coś bardziej wyuzdanego, nawet jeśli w roli bohaterki obsadziłabyś, którąś z blogerek, poważnie. Może jestem zbyt tolerancyjna albo po prostu szurnięta, ale okey, pomińmy moje wady i zboczenia. xD
KIBA. <33333 To wyraża więcej niż tysiąc słów.
Myślałam, że jak pojawiła się ta ŚLEPA PINDA (XDDDD), to dorzucisz trochę NaruHina, ale na szczęście tego nie zrobiłaś. Inaczej mentalnie kopnęłabym cię w dupala.
Dobra, nie wiem, co mogę jeszcze powiedzieć. Czekam na Gruvię. <333 Jaram się nią, mocno, w chuj. xD I fajnie, jakbyś od czasu do czasu coś tutaj opublikowała.
Buzi! :*
Poczekaj, aż Kayo tu wjedzie, o ile wjedzie. XD Znajdzie tego 300 razy więcej. XD
UsuńŚwietne! Bardzo lubię te postacie. Historia krótka, zwięzła i lekka, idealna na piątkowy wieczór �� Czekam na więcej takich opowiadań. Powodzenia ��
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie! Cieszę się, że się podobało. :3
UsuńPostaram się częściej publikować takie rzeczy. :3
*Pisk fangirl* KAKASAKU! No nareszcie. XD
OdpowiedzUsuńJak mi brakowało jakieś partówki w takich klimatach. Samo "Save me..." mi nie wystarcza, niestety.
Chyba podzielam całkowicie zdanie Yakiimo co do całej akcji. Niby chaotyczna, ale tak nie bardzo.
I wcale nie jarałam się jak dziewczynka w gimnazjum czytając tego erotyka. XD Przez to, że czytam teraz całą serię "Na szczycie" to nie wiesz jak ten twój opis był... święty w porównaniu do tego co jest w tych książkach. XD
I ten... Następna partówka powiadasz za rok, może dwa?
Nie! Serio, jeżeli takie krótkie teksty są okay, to nawet na pojutrze mogę coś napisać!
UsuńChodzi mi raczej o to, czy w ogóle ktokolwiek chce coś takiego czytać. Jeżeli tak, to naprawdę z wielką chęcią będę coś takiego częściej pisać. :(
Więc jeżeli mam być szczera to możesz pisać takie "krótkie" teksty. Naprawdę wciągają i pozwalają czytelnikowi odpłynąć. ;)
UsuńOk. <3
UsuńTo było cudowne *.* Chcę więcej! :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój styl pisania, świetnie umiesz oddać emocje, tworzysz cudowne opisy. Żałuję jedynie, że tak szybko się skończyło :)
Teraz to tylko czekać na Twoje dalsze prace :*
Pozdrawiam :*
Jeeeeeeziuuuu! *___*
UsuńDziękuję! Naprawdę jest mi tak strasznie miło, że nie potraficie sobie tego wyobrazić. :D
Teraz mam motywacje żeby częściej pisać taki teksty!
Dziękuję ślicznie za komentarz! :*
Oh, KakaSaku! Jakże słodkie i urocze. Wręcz idealne na odstresowanie po całym tygodniu. Nawet nie zwróciłam uwagi na błędy, bo sama treść była ważniejsza. Leciutka, przyjemna i słodziutka. Tak proste sytuacje działają wręcz kojąco Partówka, jak najbardziej udana i na tak! c:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~.
Shayen, dziękuję ślicznie za ten komentarz! Cieszę się, że się podobało. :3
UsuńKocham, choć KakaSaku to nie mój ulubiony paring.
OdpowiedzUsuńKocham za styl, lekkość i prostotę.
Kocham za sceny 18+ (Nawet TG:RE 125 mnie nie wyleczyło z miłości do nich, jak widaćxD)
Kocham za końcówkę (Głupi Shika i Naruto =.=)
Kocham za to, że Sakura zrozumiała, iż Sasuke nie jest jej pisany.
Błędy? Mi się tylko rzuciło w oczy "Hisen" i "Hizen", przez co nie wiedziałam, jak ta postać się serio nazywa...
Popieram całym serduszkiem pomysł pisania takich "krótkich" tekstów, a jak od czasu do czasu zarzucisz 18+ to świat się nie zawali. Ty zwyrolem? Raczej ja nim jestem, bo Cię namawiam do zarzucania scenami erotycznymi w tekstachxD
Kocham nowy szablon!
Czekam na Protocol i na Gruvię!
Wracam do pisania u siebie!
Pozdrawiam!
Sorry, że tak nielogicznie, ale no... Odebrałaś mi zdolność logicznego pisania komentarzy swoją miniaturką :D
Awwww, jakie uroczy komentarz. :3333
UsuńMusiałam odruchowo tego HIs/zena przekręcić, bo do tej pory mi się to myli. xD
Szablon nie mój, ale potrzebowałam tutaj takiego prostego układu i jak zobaczyłam go na Wiosce Szablonów, to mało zgonu nie zaliczyłam z radości. xD Jeszcze miał możliwość wrzucenia własnej grafiki, a właśnie tej chciałam użyć. Swoją drogą od roku byłam pewna, że to Bokuto i Akaashi, a dopiero dzisiaj się zorientowałam, że to Kuro. Kayo mnie zabije. xD
W KAŻDYM RAZIE, skoro się podoba, to będę starać się o więcej. <3
wowowow ;o super!
OdpowiedzUsuńWowowowowow, dziękuję! <3
UsuńPowiem Ci, że brakowało mi takiej luźnej, sielankowej opowieści z Twojej strony. Od czasów "Save me" piszesz cięższe rzeczy, wymagające od czytelnika głębszej analizy. xD W ogóle to jestem zaskoczony, że to się pojawiło. Nie wspominałaś nic, że coś tam skrobiesz. ;o
OdpowiedzUsuńFabuła fajna, lekka, nieskomplikowana. Od początku miałem wrażenie, że mało nas będzie interesować ta wyprawa. W ogóle nie skupiałaś się na niczym wokół, jedynie na rozterkach Sakury. Dlatego wydaje mi się, że ta historia ma jakiś morał. Mówi o tym, by nie stać w miejscu, kiedy to bez sensu. I żeby dostrzegać wszystko, co dzieje się dookoła nas, bo często coś przegapimy przez głupotę.
Scena w hotelu jak najbardziej na plus. Nie pomijasz szczegółów, ale jednocześnie za bardzo się w nie nie wdajesz, co nie psuje smaku. ;p
Mam nadzieję, że będziesz pisać częściej takie maluszki. :) A teraz zabieraj się za Gruvię!
Ten, co zawsze znajdzie jakieś drugie dno. xD
UsuńSiedzę właśnie nad drugą częścią Gruvii, nie jest źle. xD
To dobrze. :*
UsuńCO ZA NIESAMOWITE UCZUCIE NOSTALGII. JESZCZE TA KOŁYSANKA W TLE. <3
OdpowiedzUsuńWłaśnie mnie uświadomiłaś w tym, że to już tyle lat, kiedy Cię czytam. Byłam od samego początku Save me! A teraz dodałaś partówkę KakaSaku, którego to Ty mnie nauczylaś. :3 Coś mnie w sercu ściska, tak mocno, mocno!
Jestem wręcz zauroczona. To było takie kochane, słodkie i CIEPŁE. Naprawdę przypomniały mi się czasy starego, poczciwego Save me. <3
Treść super, podobała mi się, scena +18 też jak najbardziej na tak! I zgadzam się z Akai, że miała swój przekaz, tylko wydaje mi się, że w życiu trzeba trochę przeżyć, by go zrozumieć. :3
Czekam na więcej takich rzeczy<3<3 Dużo weny Maja!!!!
Przez Ciebie się wzruszyłam. :'( Musimy to kiedyś uczcić! Najlepiej z Ichirei bo wy obie jesteście tam od początku. :D
UsuńDziękuję za komentarz bejbe, będę się starać bardziej. <3
Evena aproves. Cudo.
OdpowiedzUsuń<3
UsuńMega, meeega. Bardzo podobała mi się ta króciutka ;) miniaturka. Wywołała ogromny uśmiech na mojej twarzy i aż żal serduszko ściska, że tak szybko się skończyła. Mimo wszystko
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny
Poison
P.s uważam zdecydowanie, że Sakura powinna być z Kakashim parą kanoniczną :D
Jejku! Jak ja dawno nie przeczytałam tak dobrego one shota z Kakashim ... Pełen pasji i namiętności. Powoli wprowadziłaś nas w ich mały świat. Strasznie podobało mi się, jak powoli zbudowałaś napięcie xxx boskie!
OdpowiedzUsuń