Nie wiem.
M&A: Haikyuu
Paring: —
Gatunek: —
Nieco o fabule: Magia chwili, czy coś.
∞
Znacie ten moment, jestem pewny.
Obserwujecie kogoś. Tryska energią, śmieje się, rozkręca towarzystwo.
Pierwsze pozorne skojarzenie: radość. Takie osoby są pożądane. Bywa bez nich trudno. Bo kto powie coś głupiego? Kto zażartuje sam z siebie? Kto sprawi, że uśmiech wpełznie na twarze innych?
Te szare oczy zawsze połyskiwały optymizmem. Każdy jej tego zazdrościł. W najcięższych chwilach nie potrafiła się poddać. Parła do przodu, bez względu na cenę. Poświęcała czas, zdrowie. Taka już była. Stawiała wszystkich ponad siebie. Niejednokrotnie broniła własną piersią… by potem zrozumieć, że nie było warto.
∞
— Mam cię!
Jej głos przebiegł przez korytarz pełen ludzi. Pozbawieni energii snuli się powoli, ocierając o siebie. Beznamiętny wzrok wbity w podłogę, twarze pozbawione emocji, szarość dusz, wyklętych z empatii. Puści. Puści na tyle, by wybudować w ich wnętrzu światy, pełne majestatycznych gór, gęstych lasów i nieskończonych ilości przejrzystej wody. Raj nieskażony otępiałą ludzkością.
Wypatrzyłem ją. Energicznym krokiem lawirowała pomiędzy cząstkami bezwartościowej masy, spoglądając na mnie z uśmiechem. Machała ręką, zdmuchując z czoła niesforną grzywkę. Ten niby radosny grymas przylepił się na siłę do jej twarzy, kontrastując z szarymi, wypłowiałymi tęczówkami. Był najbardziej zdradliwą rzeczą, jaką mogła sobie robić.
Stanęła przede mną, rażąc ponurą aurą. Nie rozumiałem, dlaczego wciąż się uśmiechała. Zaczerwienione, świecące ślepia, skryte pod spuchniętymi powiekami, dawały mi najjaśniejsze w świecie sygnały.
Znów była na dnie.
— Płakałaś?
Rozejrzała się wokół, szukając reszty. Potem znów popatrzyła na mnie.
Znów udawała, że wszystko jest w porządku.
— To wiatr, Akaashi — zaśmiała się, ściągając szalik. — Szczypią mnie od niego oczy.
∞
Niezależnie od sytuacji, jako jedyna przykuwała uwagę. Ludzie czuli się przy niej dobrze. Zaczepnie ich dotykała, pragnąc uwagi i zaangażowania. Robiła głupie miny, rechotała głośno, komentowała wiele rzeczy. Mimo to, zanikała. Mgła powoli ją połykała, zacierając wszelkie ślady istnienia. Głos cichł z chwili na chwilę, jakby zechciał raz na zawsze zamilknąć.
Skupiałem się na niej nieustannie, wierząc, że może moje zainteresowanie nie pozwoli jej całkowicie się ulotnić. Żadne z wcześniej wymienionych zachowań nie przyciągało mnie bardziej, niż to, co tak skrzętnie próbowała skryć.
S i e b i e.
— Przede mną się nie schowasz.
Zerknęła na mnie lekko zlękniona, stojąc za winklem. Oparta o ścianę, w nieprzyjemnej samotności, paliła papierosa, tępo wbijając wzrok w ciemność. Jej facet nawet przez chwilę nie zastanawiał się nad tym, gdzie zniknęła. Nie lubił namnażać sobie problemów. Nie lubił słuchać o tym, że ją coś dręczyło. Nie lubił niczego, co miało z nią jakikolwiek związek.
— Czujne oko — mruknęła, cierpko się uśmiechając. — To niedobrze. Gdy będę chciała uciec, znajdziesz mnie.
Stanąłem obok. Przybrałem tę samą pozycję i popatrzyłem w niebo. Silny wiatr szarpał gałęziami młodego klonu, zrywając z niego ostatnie, pożółkłe liście. Jesień miała swoje uroki, lecz już do końca świata będzie kojarzona z depresją.
— Po co miałabyś uciekać?
— Po wolność.
∞
— Broniłam cię!
Jej krzyk zbudziłby zmarłych. Ciężko dysząc obserwowałem, jak bezradnie wymachiwała rękoma przed ich twarzami.
— Wzięłam na siebie wszystko — sapnęła, opierając dłonie o uda. — Wszystko. Każdy cios. Poświęciłam tak wiele. Jak możecie mi to robić?!
Stali naprzeciw niej. Widziałem, że było im głupio. Wciąż jednak nie wiedzieli jak zareagować. Przecież dla nich to było takie nienaturalne, by na jej twarz wstąpiła złość, a te porcelanową duszę objęły żal i trwoga. Zawsze kreowała się na tak silną. Niezniszczalną wręcz. Jak głupi są ludzie, by nie dostrzec tego, co skrywa się głębiej.
— Chodź — warknąłem, wchodząc między nich.
Jej skóra była lodowata. Szła za mną w stronę pustego parkingu. Tam byliśmy sami. Opadła na krawężnik i skryła twarz w dłoniach, wyjąc głośno, niczym wilk, który utknął we wnykach. Drżała, łkała. Nie mogłem przecież nic zrobić, by jej pomóc.
Kucnąłem przed nią i objąłem mocno. Oparłem czoło o czubek dziewczęcej głowy.
— Spójrz na mnie — szepnąłem, lecz odmówiła mi przeczącym ruchem głowy.
∞
Fałszywe oczy jej matki patrzyły prosto w moje. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, dlaczego jej córka od dłuższego czasu nie opuściła domu. Nie obchodziło jej to, nigdy.
Przeszedłem przez korytarz i zapukałem do drzwi. Odpowiedziało mi jedynie milczenie. Wszedłem do środka; siedziała w kącie łóżka, oparta o ścianę. Nakryta kocem słuchała muzyki przez swoje ulubione słuchawki. Na ziemi leżały porozrywane zdjęcia.
Usiadłem na materacu i dotknąłem bladego ramienia. Otworzyła powieki. Przyglądała mi się chwilę z pewną nostalgią. Zsunęła słuchawki i wspięła się na kolana.
Chłodny policzek przywarł do mojej skroni.
— Znowu to zrobił.
Zacisnąłem pięści. Gdybym mógł, zabiłbym go.
— Nie umiem się bronić — dodała.
— Więc pozwól, że ja będę cię chronić.
Nic już nie powiedziała.
∞
— Spójrz na mnie!
Lodowaty deszcz zlewał się z nieba, nieprzyjemnie zacinając skórę. Wiatr powoli przemieniał się w zapowiadany huragan. Stała za barierką, ze wzrokiem wbitym przed siebie.
— Spójrz na mnie! — powtórzyłem, ostrożnie podchodząc bliżej.
Tego bałem się najbardziej.
Że w końcu przestanie walczyć.
Że się podda.
Że przestanie uciekać.
— Na Boga, chodź do mnie!
Odwróciła lekko głowę. Wiatr szastał jej włosami i rozpiętą kurtką. Była blada, zmarznięta, przerażona. Deszcz spływał po jasnej skórze, do której lepiły się jasne, zagubione kosmyki. Coś jednak w jej spojrzeniu się zmieniło. Pusta, nieokreślona emocja, błąkała się w tym słabym obliczu, stwarzając obraz obcej mi osoby.
— Nie możesz! Jeszcze nie jest za późno, rozumiesz?
— Mam tylko ciebie, Akaashi…
— To za mało?!
Odwróciła się w moją stronę. Spojrzała mi w oczy.
— Uratuj mnie, błagam — wyłkała.
Była na granicy. Walczyła ze sobą, nie chcąc przechodzić na tamtą stronę. Jednak czuła, że wszyscy właśnie tam ja spychali.
— Uratuję! Tylko uwierz we mnie, proszę cię!
Szum rwącej rzeki był przerażający. Wiatr wznosił w górę wszystko co chciał. Ledwo dawałem mu radę. Ale szedłem do niej. Była wszystkim. Wszystkim co chciałem ocalić.
Wyciągnąłem do niej ręce. Łzy mieszały się z deszczem.
Tak blisko.
— Spójrz na mnie — powiedziałem, będąc tuż tuż. — Zaufaj mi.
Powiew wiatru natarł na moje plecy.
I wtedy je zobaczyłem. Szeroko otwarte, spokojne oczy. Silny podmuch oderwał ją od barierki. Pchnięta w tył odleciała, jakby niewidzialne ramiona ściągnęły ciało w dół.
Morderczy strumień porwał ją ze sobą.
Przecież tak bardzo chciała żyć.
A nikt nie chciał jej ratować, prócz mnie.
Ale ja nie istniałem.
Jak już nikt w jej życiu.
Powiem Ci tak: pod względem treści jest wspaniałe.
OdpowiedzUsuńSzczególnie ten fragment: Pozbawieni energii snuli się powoli, ocierając o siebie. Beznamiętny wzrok wbity w podłogę, twarze pozbawione emocji, szarość dusz, wyklętych z empatii. Puści. Puści na tyle, by wybudować w ich wnętrzu światy, pełne majestatycznych gór, gęstych lasów i nieskończonych ilości przejrzystej wody. Raj nieskażony otępiałą ludzkością.
Jednak totalnie mi się nie podoba, że to się zadziało i zaraz zrobię Ci krzywdę. :)
Mayaaa :CCC to jest takie ładne, chwyta za serducho, ale strasznie smutne i niepokojące. Jeżeli coś złego się u Ciebie dzieje, to się trzymaj mocno!
OdpowiedzUsuńJestem zła. Usunęło mi cały komentarz. -_-
OdpowiedzUsuńDobra, mniejsza. Jak szybko! Bijesz rekordy, Maya. XD Szkoda, że Gruvia tak szybko nie idzie.
Co do tekstu. Kurczę... Z jednej strony jest napisany naprawdę przyjemnie, choć temat do przyjemnych nie należał, ale coś mi jednak nie gra, jednakże nie potrafię sobie odpowiedzieć co.
Jestem zmęczona i niedysponowana po półmetku, więc weź ty mi powiedz. On żył czy to był jego duch, który o nią dbał? Nieee... Bardziej skłaniam się ku duchowi.
Dobra. Więcej nie napiszę. Kocham za Akaashiego. <3
Dlaczego to mi się nie wyświetliło wcześniej ;_; Tu Kayo, tylko że juź pierdolca dostaję, źe kolejny raz to mi się nie chce opublikować z konta Google.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się. Czasami czuję się podobnie, więc tym bardziej trafiłaś w mój gust. Fajnie napisane, szczególnie ten fragment, który już ci wskazał Akai (mimo że jest tam powtórzenie).
Trzymaj się <3